(muz. Jerzy Filar, sł. Jacek Cygan)
Przychodzisz zawsze, gdy mnie nie ma,
Zostawiasz list pod wycieraczką
I nawet ciemność pachnie Tobą
A schody niosą mnie aż do nieba.
Wybiegam z listem pod kasztany
I wszystko płonie, wszystko płonie
Wirują liście rozpalone
I zaglądają mi przez ramię.
Te wodospady liści, te listopady łez,
Czy wszystko musi gasnąć, czy bardzo tego chcesz.
A w Twoich listach także jesień
I czułe słowa opadają
Już słowo „kocham” nam pożółkło
A słowem „zawsze” wiatr się bawi.
A mimo wszystko jest spokojnie
Bo świat mój miękki i zamszowy
Na oślep mogę gnać przed siebie
O babie lato rozbić głowę.