(muz. Jerzy Filar, sł. Jacek Cygan)
Mąż z żoną kłócili się głośno przy stole
Czy gorzałka lepsza, czy lepsze „bożole”?
Więc żona krzyczała: Zrozum raz matole,
Że najlepiej kręci młodziutkie „bożole”!
O, o, Beaujolais Nouveau!
O, o, Gorzole Staro!
Mąż na to rzekł: Żabko, ja wino chromolę,
I wszystkie nadzieje pokładam w gorzole!
Tu lekko się stary popukał po czole
I wzrok tęskny utkwił w ognistej gorzole!
A żona mu na to: - Najwięksi idole
W środku listopada smakują „bożole”!
Jak do Europy wszedłeś mój sokole,
Kiedy całą miłość lokujesz w gorzole?
- Jeśli miałbym co dzień pić to Twe „bożole”,
Nie chcę Europy, już swą Azję wolę!
Choćby mnie Francuzi mieli smażyć w smole,
Dochowam wierności swej miłej gorzole!
- Tak? To sobie z głowy wybij dziś swawole
I czułe słóweczka szeptaj swej gorzole!
Mogłam się spodziewać, że starzy ramole
Z zazdrości odrzucą młodziutkie „bożole”!
Kłócili się głośno pro publico bono
Gorzole, „bożole”, golono, strzyżono,
Mąż chciał żonę topić, lecz zaniechał, bo...
Nagle się w butelkach pokazało d n o!
Wypijmy więc za to wszyscy bez oporu,
By zawsze był z nami p e ł e n przedmiot sporu!
Więc zdrowie kochani, pijmy, bo jest co!
Gorzole staro, Beaujolais Nouveau!!!